środa, 30 października 2013

Na czarno i na biało.

... widzę nadal Ten październik.

Dziś "Ida" - nic nie powiem. Sztuka normalnie i "moje" zdjęcia ;-)

Wczoraj Zwierciadło. Kadr na stronie czwartej z "Papuszy" świeżo przeczytanej i filmowo oczekiwanej.
Oraz pytania poniżej, na które dziś sobie odpowiadam pewniej niż w roku ubiegłym.
"Doktor David Servan- Schreiber pisze, że mamy w sobie podstawowy zestaw pytań: Co zrobiłam i robię dobrego, właściwego i pożytecznego? Czy ustaliłam właściwe priorytety? Czy życie, które tworzę, ma wartość? Czy warto je kontynuować w takiej formie jak dotychczas? "
Dziś mam odpowiedź. Bardziej przejrzystą. Mniej niepewną. Czarno - białą? Bardziej ... prawie bardzo.
Warto.
Na domiar dobrego przeczytałam "Zawód: zwycięzca" .

Fajny październik.
Zdarza się.

11 komentarzy:

  1. Ida i Chce się żyć to kino wpisane w mój kalendarz na tanie wtorki w Helios. Dwa różne filmy, mocno godne uwagi.
    Wróciłam do Twojego października roku ubiegłego. Trudne te pytania... Demotywator skłania do refleksji. Trzeba siąść i pomyśleć. I zapisać priorytety. I trzymać się ich. Niby takie proste.
    Zawód: zwycięzca nie czytałam. Mam nadzieję kiedyś to zrobić. Może powinnam już?
    Fajny październik. Zmotywował. Zmusił. Kopnął.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam listopadowe Zwierciadło. Dużo sensownych myśli ... jak zwykle z resztą. A na Twoje zmiany Zawód: zwycięzca jak najbardziej! Pokazuje, że ryzyko popłaca. Ryzyko, pasja i być w zgodzie z sobą. I mieć daleko w tyle co inni na to, robić swoje, być "na teraz".

      Usuń
    2. Zakupiłam listopadowy TS. Dla Jana Englerta i Anity Lipnickiej. Zwierciadło zakupię dzisiaj.
      Pasja, ryzyko i być w zgodzie z sobą... Cholera. Życie wymusiło pewne moje zachowania i zweryfikowało potrzeby. Nie mogę robić tego, co jest moją pasją, ale robię co mogę, aby wykonywany przeze mnie zawód pasją się stał :) I ryzykuję mocno tym sposobem :) Zmierzę się sama z sobą tak naprawdę. Marzenia pasjonata zacznę realizować, kiedy mocno stanę na nogach. W pewnym sensie zaczynam się zgadzać z tym, że jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, choć wolę zakończenie "to się do tego dąży". Aby zapewnić sobie i Młodym godne życie, bez strachu, że czegoś zabraknie - uczę się lubić moją pracę. Rewolucja w firmie, nauka, szkolenia, dobrzy ludzie - sprawiają, że zaczynam czuć wszystko inaczej. Eh...
      Książkę przeczytam. Bardzo chętnie.

      Usuń
  2. Kurcze! Rok zaledwie a tyle dobrego, ciekawego i motywującego sprawiłaś swoją osobą... Najfajniejsze jest to, że nic na siłę, nic udawanego a z Ciebie ulepione. Cała TY! Piękna i prawdziwa. Dla siebie.
    /i dla nas.../
    W kokonie dawno Cię nie ma, rozwijasz skrzydła ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze, fajna Pani, z fajnego zdjęcia na mnie po prawej spogląda! PO drugie, z tymi pytaniami to jak nawigacja. Możesz napisać coś więcej o "Zawodzie"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zza ciemnych okularów ;-)
      O Zwycięzcy więcej ... życiorysy rozmówców utwierdzają mnie w pewnych odczuciach, które są również banałami w stylu: wyjść poza sferę komfortu, kryzys rozwija, życie jako dobra zabawa. Obok kwitnie szczerość, uczciwość, szacunek do ludzi. Również ciężka praca wynikająca raczej z emocjonalnego zaangażowania w nią i wiary, że to co się robi ma sens. Każdy wyczyta co chce, czego potrzebuje. Fakt, są tam ludzie którym się udało. Ale nie bez znaczenia są wyczuwalne wspólne ich cechy. Książka pozwoliła mi spojrzeć inaczej na moją nonszalancję co do pewnych aspektów życia ...

      Usuń
  4. Zdarzają się takie październiki. Listopady też bywają, i inne też... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, listopad to już chyba będzie zupełnie inna bajka.
      Ale mogę liczyć na to, że chociaż w kratkę ;-)

      Usuń
  5. Pięknie!
    Pozazdrościć :-)

    Jakie, to wszystko dziwne jest...
    A teraz ja w kokonie. Sparaliżowana jak nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I trudno napisać cokolwiek, co nie byłoby puste i infantylne. Nie napiszę przecież, że "będzie dobrze", "trzymaj się", nie napiszę też, że "przytulam". Bo nie o to tu chodzi.
      Współczuje sytuacji, bo wiem jak to jest utknąć w toksycznym kokonie. Ale te toksyny nie są wieczne. Ja zawsze w takich sytuacjach korzystam z rady innych. Bo niejednokrotnie przekonałam się, ze kokon mocno zawęża perspektywę. I zawsze okazywało się, ze problem wcale nie był tak straszny jak go widziałam.

      życzę Ci dobrze
      pozdrawiam serdecznie

      czwarte życie

      Usuń