"Ja-siek nie-grze-czny, Ja-siek nie-grze-czny, wy-laał zu-pę spe-cjal-nieeee!!!!"
Informacją od "Życzliwej" zachłyśnięta przy wejściu do przedszkola nabieram głębokiego wdechu by dotlenić coś szarego i nie pomyśleć: "znów się zaczyna ..."
Janek, mój pierworodny, wykaraskany prawie (tu "prawie" również robi ogromną różnicę) bez szwanku z powitania ze światem w 32 tyg. ciąży.
Zastał swoją matkę w ogromnym szoku, że udało się, że szczęście w nieszczęściu, wytrzymała jak sugerowali: chociaż tydzień, by sterydy zadziałały. Wytrzymała dokładnie tydzień, cudem jakim nikt nie wie, bo skurcze regularne przez ten tydzień nie dały jej zasnąć. Na domiar złego uparła się, że skończy czytać "Maga" Johna Fowles'a. Szczęściem Katie Melua w uszach pobrzmiewała... pozytywnych wibracji ogółowi nadając.
Na patologii ciąży widziała, że to nie fraszka igraszka, że jej przypadek to drugi po tych, które już po terminie i urodzić nie mogą - najlepszy.
Matce otrząsnąć szybko się udało, nim Janek wyskoczył po 24-godzinnym pobycie w inkubatorze jako całkiem z siebie zadowolone dwa kilo cukru w cukrze, lukru, słodyczy samej ukochanej.
Wspomniane "prawie" oscyluje wokół pewnych zachowań, którymi Janek pragnie naznaczyć swój teren.
Zaczął jak to zwykle w jego wieku się zaczyna: od płaczu. Nie takiego zwykłego kwilenia-płaczu niemowlaka ... Janek rozpaczał systematycznie przez pierwsze trzy miesiące, podczas dnia był noszony na rękach więc mniej protestował, nocą - noc nie przeszkadzała mu w jego projekcie. Zasypiał zmęczony często już nad ranem, zawsze na moim bądź M. brzuchu, przywarty mocno, słodkie dziecię - patrzyłam z lubością.
Daliśmy radę.
Potem krzyczał również, ale nigdy już nie było gorzej.
Próbował nas na różne sposoby, angażował za dużo naszych emocji, dziś byłabym sprytniejsza:)
Obok tego zachwycał się całym światem, równie głośno ciesząc jak i protestując. Chłonął zawzięcie, nie odpuszczając niczemu co interesujące. Byliśmy Nim zachwyceni.
Ale gdy mówić zaczął - nastała wręcz cisza. Niestety mowę odkrył późno, gdy miał niespełna trzy lata.
Dziś uważa, że ma sześć lat, chociaż do listopada jeszcze daleko.
Dziś przyniosło dużą ulgę.
Nadal jest rozemocjonowanym dzieckiem. Diagnoza integracji sensorycznej wskazała na pewną nadwrażliwość na dźwięk, zapach i dotyk ale w kierunku rozwijającym się pozytywnie i bez potrzeby objęcia szczególną terapią.
Generalnie w domu sytuacja jest opanowana, szereg zasad i niezmienny harmonogram dnia pomaga nam żyć, Janek jest fajnym chłopakiem z ciekawym jak na swój wiek poczuciem humoru i całkiem bystrymi spostrzeżeniami. Ale to oczywiście opinia mało obiektywna;)
Bo gwiazdorzy. W przedszkolu. W domu już chyba nie ma po co.
Zupę rozlał, by rozśmieszyć kolegę. Zazwyczaj takie widowisko w jego wykonaniu skutkuje kolejnymi, nie mniej wyrafinowanymi próbami.
Mój Janek, ten co roztkliwia się nad topniejącym śniegiem, ratuje ślimaki z opresji i pędzi do mnie z polnymi kwiatami ... Uelastycznia bezkarnie granice.
Ten rok jest nam całkiem łaskawy, bo to ostatni z Jaśkiem w przedszkolu. Mniej incydentów do mnie dociera ... no chyba, że jakaś Życzliwa" w pobliżu się znajdzie:)
Pojawiły się również inne okoliczności. Do grona przedszkolaków a konkretnie żłobkowiczów dołączył Tymon, nad którym w achachiochach rozpływają się Ciocie tworząc porządny dysonans niektórym.
"Widzi Pani - tacy różni."
Ja widzę, na co paczę:)
Ja widzę, na co paczę:)
Zaczynam kolekcjonować pomysły na Jankowe gwiazdorzenie:)
Uwielbiam takie dzieci i taka młodzież :-) Moja gwiazdorzyła od małego i tak im zostało. Ale nigdy nie skarżyła i nie donosiła "ten to, ten tamto". M. płacze jak topnieje śnieg, bo kocha zimę a w szczególności zaspy po pas. K. uwielbia Bałtyk i tapla się w nim bez względu na pogodę (raz w roku przez 10 dni wakacji nad morzem). Bo kocha zimne polskie morze... Oboje płaczą kiedy ich zwierzakom dzieje się krzywda, ale oboje też potrafią szarpać się za kudły kiedy jedno drugiemu zajdzie za skórę. Dziś chodza do gimnazjum, mają po 15 lat. Ale jeszcze kilka lat temu, kiedy zaczynały historie z podstawówką, pani wychowawczyni powiedziała mi, że z mojej córki nie wyrośnie nic dobrego... Dlaczego? Bo ma zapędy do bycia liderem grupy... a przecież kimś takim ma być nauczyciel! Pani wychowawczyni pogratulowałam pedagogicznego podejścia, szeroko rozwiniętej kultury i mega wiedzy. No i chodziłam przez 3 lata na dywanik do pani pedagog, robilam testy pedagogiczno-psychologiczne i narażałam dziecko na stres (jakby jego wkoło było mało). Testy nie wykazały niczego oczekiwanego przez szkołę. Dziś moja K. chodzi do najlepszego gimnazjum w mieście, uczy się jak należy ale nadal ma swoje zdanie na każdy temat i nie boi się go wyrażać. I dobrze. Twój Janek wie po co żyje i wie że życie jest jedno :-) Szkoda go na jedzenie jedynie owsianki ;-) Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że trzymasz z Jankiem:)
UsuńTak też nieśmiało myślę, że raczej na dobre mu to wyjdzie, jak Twojej K.:)
o ja też trzymam z Jankiem!
OdpowiedzUsuńchoć głównie z jego rodzicielką odnajduję styczności:-)
a wszelkim "Życzliwym" szczególnie w postaci ciał pedagogicznych, ale i nie tylko, bo wszelkim osobom dorosłym nadających naklejki dzieciom pt niegrzeczny, jakiś tam jakiś, jakaś, mówię stanowcze zdecydowane NIE.
I nawet bym ich skarciła - że NIE WOLNO TAK. nie mając w zwyczaju jednak karcić nikogo, czasem chcę bardzo:-)
socjalizacja, owszem, jest potrzebna, ale bez przesady i nie takim "Życzliwym" tonem!:-)
bo tak się właśnie zabija/dobija ducha nieskrępowanego dziecka, które potem idzie w świat "wykastrowane", "z nalepkami"/ciągle niepewne siebie.
i tak się zabija jego indywidualność. nie słuchając a interpretując najłatwiej łatkami. nie wiedząc też, o co chodzi.
zdecydowane NIE mam dla tego.
i powiem nawet więcej - tu się też tworzy szkoda straszliwa, jeśli rodzic to łyknie, i ogromnie się cieszę, że Obie tego nie łyknęłyście: że dziecko trzeba sformatować do wyobrażeń innych. absolutnie NIe. mądre matki widząc swoje dziecko, wiedzą! tyle, że im się wmawia, że nie wiedzą. oczywiście nie wszystkie matki wiedzą, ale to nie na ten temat. tu się wie. tu się dziecko kształtuje, patrząc na nie uważnie sercem matczynym i rozumem swoim i kontekstem całym i wzmacnia.
i optymistycznie kończąc takie matki, jak stają po stronie swoich dzieci wbrew "Życzliwym/Mądrym" robią coś cudownego - wspierając.
nie każąc się dzieciom swym ugiąć/za wszelką cenę je dopasowując.
nie tworzą pacjentów gabinetów w tym sensie, że do psychoterapeutów jeśli takie dzieci trafiłyby potem, to tylko w kontekście rozwoju.
a nie w celu leczenia się z kompleksu pt. jestem zły, byłem niegrzeczny, niekochany, nie wystarczająco zasługujący na kochanie, bo.. nie taki jak trzeba, jak by się widziało na tle wzorców kulturowych wygodnych. to najczęstsze.
więc tu mocnym skrótem myślowym apeluję do nieśmiałości Obiektywnej o większą śmiałość w ochronie cudownego Janka i jego praw do bycia jak najbardziej w takim sensie "niegrzecznym" bez uznawania tej niegrzeczności za fakt i bez zgadzania się nań.
Dzięki! Czuję się niepodważalnie wsparta;) A Janek, gdy dorośnie rzecz jasna - postawi pewnie piwo za te pozytywne matki nakręcanie:)
Usuńw piwo Janka nie wkręcaj ze staruszkami może:-)
OdpowiedzUsuń