wtorek, 6 grudnia 2011

"...I nie ma żadnej innej rzeczywistości prócz tej, jaką mamy w sobie. Dlatego też większość ludzi żyje tak nierealnie, ponieważ zewnętrzne obrazy uważają za rzeczywistość, a swego własnego świata wcale nie dopuszczają do głosu. Można być wtedy nawet szczęśliwym. Lecz z chwilą, gdy pozna się już raz tamto, inne, nie ma się już wyboru i nie może iść drogą, którą obiera większość..."
Hermann Hesse

Ciekawą dyskusję rozpoczęła "(nie)zbyt grzeczna"
W ostatnim poście, w sposób mocno:-) zawoalowany podziwiałam radość dzieci i dorosłych co w radości dziećmi pozostali. Tęsknota za tym ogromna ... Jesteśmy najczęściej sfrustrowani swą niedoskonałością bycia w rolach życiowych wszelkich ... Wydaje nam się, że osiągnięty cel da nam szczęście, że spełniając czyjeś oczekiwania uszlachetniamy się, że ciągle trzeba więcej. A w końcu najboleśniej dotyka to nas samych. 
Mam przeczucie poparte niewielkim doświadczeniem:), że sedno tkwi w poczuciu wolności od wpojonego nam systemu, stereotypów ról  ... że chociażby wyjść od tego należy. Ale strach jest: trzeba przyznać się do okłamywania samego siebie, oswoić własne demony, rozczarować otoczenie, czasem zbuntować w końcu.  Ulgę daje już uzmysłowienie sobie, że nie ważne jest to co robimy, lecz czy mamy wewnętrzną tego potrzebę. 
A jaki środek na mój przypadek? Jak żyć gdy sama muszę wygrywać przed sobą swe własne, prywatne mistrzostwo?  Zdalnie sterowana?:-)


 


2 komentarze: