czwartek, 14 lutego 2013

Broken.

Przyjemnie poobcować podczas seansu z klimatem Kina Luna;-)


Ona - Eloise Laurence - debiutuje aktorsko i śpiewa ... to jej wokal:-)
On - Rufus Norris - po raz pierwszy wyreżyserował film. 
Ona - filmowa rezolutna jedenastolatka Skunk - przypomina mi charyzmę Matyldy z "Leona  ..."
On - kroi kino o zapachu: Mike Leigh.
Są świetni. Oni i cała reszta.

Gdzieś na przedmieściach brytyjskiego miasta.
Chora na cukrzycę Skunk ma dużo szczęścia, głównie z powodu czułego choć zapracowaneg ojca, któremu czułości tej nie zabrakło nawet po odejściu  matki. Ma niezły kontakt ze starszym bratem i opiekunką. Razem tworzą ciepły i naprawdę do pozazdroszczenia obrazek.
U sąsiadów nieco odmiennie. 
Na prawo ojciec zmagający się z  samotnym wychowywaniem trzech córek.
Na wprost - małżeństwo z upośledzonym synem.
Film rozpoczyna niewinne kłamstewko, rozpętujące spiralę zła. Gdzieś po drodze pojawiają się kolejne połamane serca i dusze, zagubieni ludzie, patologie, nieuchronność losu. Skunk odkrywa świat, który przerasta nawet dorosłych. Może to jej hartowanie powoduje, że wydaje się dojrzalsza od swoich rówieśników.  Może dzięki miłości jaką dostaje i którą obdarza innych uzyskałam jej tak czysty obraz, że w duchu prosiłam o szczęśliwe zakończenie.
Dużo tu i sprzeczności ludzkich postaw,  dobrych i złych poczynań również w imię miłości, dużo gęstej od emocji atmosfery ... niemało tragicznych wydarzeń. 

Doprawdy nie wiem, jak udało się Norris'owi nie przygnębić mnie tym filmem. Zrobił go doskonale i użył ku temu fantastycznych środków. Chociażby przeplatająca się opowieść ojca o narodzinach Skunk  jako doskonała klamra filmu (uwielbiam takie liryczno-nostalgiczne zabiegi) ....  czy poprzedzanie akcji skutkami wydarzeń, które mają nastąpić za chwilę. To, co się uruchamia w głowach w tzw. międzyczasie i konfrontacja z za chwilę przedstawianą fabułą - bezcenne. Jak łatwo ulegam iluzji, jak trudno jest mi się uwolnić od zaskórnych mechanizmów osądzania. Znowu się dowiedziałam.

Jak trudno posklejać to co popękane .... koją jedynie objęcia drugiego człowieka. Skunk ma je zawsze "pod ręką".


4 komentarze:

  1. Kupione :) /świetnie go sprzedałaś ;) /

    "jak trudno posklejać to co popękane..." - tu mnie ruszyło, własna głupota boli... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie byłoby jeszcze na tej sprzedaży zarabiać:)
      Ej .. żartuję ... zarabiam, zarabiam niesamowite wirtualne dusze;-))

      Usuń
  2. Wkurza mnie fakt, że u nas tego nie grają. I znowu trzeba podkraść z netu. No nie ma wyjścia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We w centrum też nie jest lekko, kina studyjne trzy na krzyż, bez parkingu każde ;-))... normalnie z mleczarzem rano musiałam jechać, żeby na 13:30 dać radę się wyrobić;-))))

      Usuń