Toczy się gra.
Tysiące gier. Byle tylko nadążyć zmieniać maski.
Te zdjęcia zrobiłam kiedyś na okoliczność potrzeby podejścia do pewnego tematu. A temat ten często powracający, zagościł u E.E. Schmitt'a w "Tektonice uczuć". Jak dotąd omijała mnie jego twórczość, dzięki "Nieznośnej" co jednak Nieznośną woli pozostać - nadrabiam braki;)
I nadal czekam, aż słowo jego olśni i nada myślom mym toku pożądanego. Patrzę na to serce z zapałek, serce na pozór, serce z podtekstem.
Wielolicowość, manipulacja uczuciem, zmienność nastrojów, dążenie po trupach - to znalazłam.
Niewiele po za tym. Za mało mi.
Że deputowana, którą zajmuje los prostytutek - to zła kobieta była. Prostytutka zaś - uczciwa i szlachetna. Że za człowiekiem nie stanowisko stoi, że stereotyp źle podpowiada.
Źle podpowiada także serce czerwienią bijące z okładki, na pierwszy i drugi rzut oka nawet, zupełnie mylne wyobrażenie daje o treści.
Również za mało.
Potrzebuję dyskusji;)
No, może jeszcze czerwone światło - mniej się na baczności, ludzie to wilki!
Zdarza się, że wilki. Na szczęście z biegiem lat intuicja nie pozwala o sobie zapomnieć, byle chcieć jej słuchać ... byle dopatrzyć się odpowiedniej aury:)
Z biegiem lat stawiamy na jakość.
Grono przyjaciół to grono prawdziwych przyjaciół.
Ostrożniej, słuchając siebie, bo szkoda czasu na błędy.
Tak to czuję. Jeśli kierunek dobry obrałam, będę bardzo szczęśliwą staruszką;)
Jeśli wierzymy sobie, nie potrzebujemy masek. Nie musimy zabiegać, nie musimy kontrolować rzeczywistości. Wielokrotnie doświadczyłam, iż sprawy najudaniej toczą się same.
Marcowe "Zwierciadło" proponuje by się odważyć. Bo odwaga jest podstawą wolności. I like it!
_____________________________ Ciekawe ilu osobom "Tektonika uczuć" dostała się z okazji Walentynek:)
Doświadczyłam tego typu wpadkę. Uwieńczeniem mych osiągnięć w pierwszej klasie liceum była nagroda: "Nocny kowboj" (ten właśnie;). Mój znacznie starszy brat z przerażeniem:
- Co ty za książkę dostałaś!
- No co ... o kowboju ...
- No tak, ale o nocnym.
Szybko zabrałam się do lektury:)
Z E.E. Schmitt spotkałam się po raz pierwszy czytając Oskara i panią Różę. Zapewne znasz. Uczy pokory. Z czasem przygarnęłam kolejne pozycje tego autora. Przygarnęłam i położyłam na półkę... Czekają na odpowiedni czas. Tektonikę uczuć posiadam. Patrzę na tytuł wywołujący pozytywne emocje, ale kiedy czytam Twoje literki - czuję niepokój... I mimo iż obecnie czytam "Gustaw i ja" Magdaleny Zawdzkiej - korzystając z nieobecności T. tej nocy - zabieram się za Tektonikę. Przyjaciel. Jeśli przestaje nim być to znaczy, że nigdy nim nie był. Błędy. Nie mogę sobie pozwolić na kolejne. Już nie. Nie noszę maski. Nie muszę. A sprawy toczą się same. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPo tej nocy - napisz.
UsuńCałą resztę czuć:)
Zapomniałabym!!! Woody Allen obejrzany :)) Zaczarował mnie jak dawno nic i nikt :)) Miałaś rację... Na pewno sięgnę po ten film jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńSię cieszę:)
UsuńZacznę od końca - lektura Nocnego Kowboja w I licealnej to musiało być niezłe przeżycie:-). Ja się nie mogłam oderwać od tego filmu i książki, ale odrobinę później, ale też jakoś licealnym czasem. Co by nie mówić, to czas na doświadczania mocne:-)
OdpowiedzUsuńzdjęciami Masek jestem zachwycona - coś takiego chętnie widziałabym u siebie na ścianie!serio. coś dałoby się w tej sprawie uczynić? - w sensie jest kwestia powiększenia?.., jeśli tak, to zamawiam nr 2.:-)
cdn
W międzyczasie przypomniało mi się więcej takich wpadek kadry pedagogicznej:)
UsuńW trzeciej podstawowej dostałam "Wieżę spadochronową" - rzecz o historii harcerzy na Śląsku z przełomu sierpnia i września 1939 r. BOMBA! Nikt nie wiedział, że dzieci czytały wtedy "ROgasia z doliny Roztoki?:)
Trochę później, też w podstawówce (nie wiem kiedy, bo książki odnaleźć nie mogę) obdarowali mnie tytułem: "Mój wielki dzień", a że film już powstał na podstawie - mniejszym drukiem w tytule dodane bylo: "Czyli kochankowie mojej mamy". Film pewnie wiadomy, z Jandą, gdzie kilkunastoletni chłopiec opiekuje się matka alkoholiczką. Nie zapomnę dedykacji słownej, coś w stylu, by kazdy mój dzień był wielki .. potem coś Pani w gardle ugrzęzło:)
Z maską zobaczę, co da się zrobić ... nie najlepszą jakośc do dużego wydruku przechowuję. W życiu nie myślalam, że na co innego się kiedyś przyda niż w zamiarze byla:)
Się cieszę, że się podoba. Mam ich więcej, jednak mroczne, może w innym temacie się odnajdą:)
Tektonika - dziełko zdawałoby się niepozorne, a Walentynkowo - prezentowo - ja perwersyjnie uważam za trafne:-), gdyż dla mnie, i to po już kolejnym czytaniu, przekazuje treści dość istotne relacyjnie oczywiście i.. relatywnie też być może..
OdpowiedzUsuńa poza tym tych treści zdaje mi się strasznie wiele w tej małej książeczce, sama je powoli rozsupłuję dopiero. ale pod skórą czuję, ile ich tam jest jeszcze..
i kwestie nastrojów, uczuć, nieporozumień, mechanizmów, natury ludzkiej nawet, męsko damskich różnic rozumienia rzeczywistości. dużo, dużo. też chętnie dyskusję tu potoczę, od próby pokazania co na teraz ja o tym..
otóż dla mnie po pierwsze Deputowana złą kobietą nie jest. jest kobietą igrającą z uczuciami. Bo..niepewną siebie - swoich uczuć oraz uczuć partnera. potrzebującą ciągłej adoracji, którą jeśli dostaje, nie potrafi docenić, będąc niekochaną przez Matkę, i pewnie nigdy wcześniej przez nikogo, siebie więc też kochać nie umie, a i nie wie właściwie za wiele o miłości, mimo że z nią obcuje (On kocha ją - to jest pokazane, ale ona wciąż niepewna, co wcale nie jest jeszcze żadną skazą, ona to próbuje ogarnąć, więc też widzi, jak On kochając, inaczej już się trochę zachowuje, spokojniej - dajmy na to - to już dla niej sygnał alarmowy). więc próbuje sprawdzić tę miłość, pograć z nią trochę w kości. przekonać się jak bardzo jest ważna, kochana przez niego, poczuć też być może władzę nad partnerem, ale przede wszystkim sprawdzić jego zaangażowanie. Bojąc się swoich uczuć, a i ich do końca nie rozumiejąc, nie znając, potrzebuje od Niego zapewnień - nawet jeśli ona mówi o rozstaniu, chce by on zapewnił ją o swojej miłości.
To też robiła wcześniej, nie zgadzając się na oświadczyny. On unosi się dumą, choć kocha ją bardzo. Ale ma już być może dość tego jej sprawdzania, i też mu się włącza niepewność - że ona go widocznie nie kocha. Więc on próbuje się z tym pogodzić.
Co ważne w tym momencie - nie ma tu Prawdziwej rozmowy o tym, co czują naprawdę - i to jest ten przekaz pierwszy, wniosek ważny - przestroga na temat masek. i dumy własnej, albo lęku przed odsłanianiem się.
Zamiast ujawniania tego, co czują oboje, wchodzą w jej nieświadomą do końca gierkę.
i tak moim zdaniem zaczyna się lawina pt. samospełniająca się przepowiednia, gdyż Deputowana pragnąc, by on rozwiał jej obawy i lęk zaszczepia w nim to samo i tak zabija miłość, cały czas pragnąc ją ocalić, tyle, że sprawdzając dookoła, manewrując, manipulując, wystawiając go na kolejne pokusy, po to… by on im nie uległ!!.
Tyle, że on już jest w tej bajce, że ona go nie kocha. Więc również ratuje się jak może..
wniosek, jaki ja mam drugi - sprawdzać można i nawet należy, ale nie wolno torturować ani siebie ani drugiego.
Deputowana to robi. tak naprawdę ona cały czas chce/pragnie/potrzebuje, by on widząc inną kobietę, się nią jednak nie zauroczył. tyle, że nie daje mu na to szans, odgrywając rolę przyjaciółki.
tu jest mój wniosek trzeci - najbardziej kontrowersyjny być może - mężczyźni nie bawią się w takie gierki zwykle, słyszą to, co się mówi, biorą to za fakty, nie szukają podtekstów, nie odgadują znaczeń, dlatego, wracając do pierwszego, ważna jest szczerość/otwartość/odkrywanie się/prawdziwa rozmowa.
To jest mężczyzna odrzucony. Upokorzony po wielekroć - oświadczyny itp, i jak mu się wydawało, że wszystko jest ok, ona wyskakuje z tekstem: musimy się rozstać, wszystko jest od jakiegoś czasu nie halo. więc on mówi ok. co więcej potwierdza, że było bardzo już niefajnie w tym związku, po to, żeby ona znów go nie upokorzyła, gdyż dla niego było pięknie. i w ogóle.
ale. dlaczego ma jej to powiedzieć? żeby po raz kolejny dać się upokorzyć?
wniosek nr 4 - na gorąco - ona złapała się w swoją własną pułapkę. I bardzo mi jej żal.
On się uratował, w tym sensie, że odnalazł się w innej miłości, związku –nawet jeśli zbudowanym na kłamstwach, to z pierwiastkiem odsłoniętym szczerych i wyrażanych uczuć. Co prowadzi do dalszych wniosków mnie osobiście, ale o tym to może później. Żeby dyskusja była. Żywa.
Nieznośna Zadziorna:)
Usuń1. Dzieło trafne - jeśli z premedytacją kupione. Sama rozumiesz, że w innym przypadku - klęska totalna:)
2. Treści w tym wiele, jednak zbyt jednowymiarowych, brak odniesienia ... trochę duszno. Może i taki był zamiar by efekt spotęgować i by dyskusje takie jak te nastąpiły? A może me stereotypy zrozumieć nie pozwalają? Temu pytam.
Jednak sytuacja mnie przerasta, jest wyolbrzymiona i może dlatego ciężko się odnaleźć??
3. Masz rację, wszystkiemu winna Matka;) - to przez nią pchnięta Deputowana doprowadza do próby ostatecznej.
4. On i Ona grają sobie, urażeni bardziej lub mniej - duma jest mi bliska (bym chciała by honorem:) była - nie jest mi to bliskie jednak.
5. Chcieli dobrze a wyszło jak zawsze:)
By dyskusja była, rzecz jasna:)
są też w tekście Twoim, Obiektywna i też na ten temat inne wątki, które mnie ciekawią - skąd kwestia ludzi wilków w tym kontekście?
OdpowiedzUsuńludzie wilkami bywają. zgadzam się tu na stówę. że tak bywa. każdy/każda doświadcza tego czasem.
bardziej mnie tu interesuje, kto jest wilkiem dla Ciebie w Tektonice? jak to widzisz?
ja tu nie widzę jakoś wilków..
nie widzę tu jakoś tego elementu wykorzystywania się.
Deputowana?
ona dla mnie jest zdesperowana.. głównie i nierozpoznana. biedna. od początku do końca.
w sumie robi dobrze innym. nie sobie. manipulując ok - to jest jej błąd i jej cierpienie potem. jednak.
bardziej w tym klimacie to mam element złości do tego faceta. rozczarowanie jakieś, mimo rozumienia go. z kobiecej perspektywy idzie mi w rozczarowanie właśnie. aczkolwiek wiem, że nieuprawnione.
kurcze .. uciekł mi komentarz:(
OdpowiedzUsuńMyślałam o tym,że uczestniczymy w intrygach innych zupełnie nieświadomie, w dobrej wierze. Nie zdając sobie sprawy, że takie sytuację mogły miec miejsce w przeszłości lub tez dzieją się aktualnie. To obrzydliwe.
OdpowiedzUsuńNie mam usprawiedliwienia dla tego typu wyrafinowanej desperacji. Nic nie usprawiedliwia wykorzystwania sytuacji, stanowiska, możliwości w niecnych celach. Nawet przy próbie zrozumienia desperacji owej.
Ten facet zachowuje się najbardziej naturalnie - bierze co mu dają.
no toż jest dyskusja.
OdpowiedzUsuńjak widzę.
się cieszę głównie na to.
bo jakie inne interpretacje dzieła.
mega.
1. ja myślę, że dobrze, w podstawowym aspekcie zobaczyć, że niedaleka droga od miłości do duszności, nieporozumień, rozstania...ku przestrodze..
2. czemuż Ci duszno? objaśnij i te wilki?
ja się wczułam, wczuwam, próbuję. ogarnąć. interesujące. dla mnie. uniwersalne, nawet jeśli tak tego nie przeżyłam, odnajduję wątki w swojej duszy, wspólne. może Ty bardziej pewna wszystkiego? siebie. może. to tym bardziej ciekawe. bardzo.
3. nie.nie. Matki nie obwiniam. o rany. daleka jestem od obwiniania Matek. jesus. po prostu takie skojarzenie tu. bardziej chodzi mi o uczucia i ich meandry. tym się param trochę, pewnom skrzywiona też może. ale i otwarta, że inaczej - jak?
4. duma - tak. honor. owszem. dla mnie w związku - ostateczność. ale po drodze, w głównym nurcie - prawdziwość, otwartość, po co inaczej - nie wiem. to są zupełnie mi obce klimaty z kolei. po co? nie opłaca mi się, być z kimś, kogo badam, z kim muszę w coś grać, ale lubię sprawdzać, więc w tym się odnajduję, tyle że sprawdzać na bieżąco, jasnym tekstem, nie ściemą. po co. co i jak. często. tak mam.
5. i tu ważne, dlaczego nie wyszło. moim zdaniem. to ważne.
Nie wyszło, bo prawdy nie było.
OdpowiedzUsuńTo dziwne, bo w przypadku drugim zaczęło się od kłamstwa a na prawdzie skończyło ...
Wilkiem metaforycznym człowiek co energię pozytywną innym wysysa, sprawy komplikuje, scenariusz swój realizując.
O "Kompleksie Portnoya" mówiłaś, że nierówny, mnie tu właśnie tej nierowności brakuje, wszystko idzie z marszu, przed siebie .. bez oddechu, zapętlamy się. Może właśnie ten zabieg co mi się nie podoba - był potrzebny.
Popatrz, jak kontrowersje myśli rozwijają:)
Kurcze, chyba jestem okropnie radykalna:) Może jednak coś znajdę dla swoich potrzeb ..
to mega ciekawe. to lubię.
OdpowiedzUsuńto są te inności doświadczania.
naprawdę do doceniania. bo to uczące bardzo.
ja nie wiem. żadnej prawdy nie głoszę. poza swoim odczuwaniem na ten czas.
oczywiście mi się pojawia chęć uzgadniania stanowiska. ale się łapię na tym, że jednak ciekawsze, że zupełnie inne.
teraz mam taką myśl, że dyskusja się dzieje po stronach, że Ty jesteś za tym gościem, po stronie jego jednak, oburzona jej manipulacjami, a ja zupełnie po drugiej. mimo, że wiem, że ona zasiała. wiemy to obie.
tyle, że dla Ciebie to obrzydliwe, dla mnie głównie smutne i jednak mocno zrozumiałe.
smutne.
ale też zaczyna być ciekawe to, że On jest tą Marionetką, i Ty się z nim utożsamiasz, złoszcząc w jego imieniu, a ja mam złość na niego właśnie. mimo, że wiem, że nieuzasadnioną.
ja mam złość o to do nich obojga w gruncie rzeczy, jeśli już jechać tym nurtem, który napoczęłam, że nikt się nie odważył tego przerwać, ale ją bardziej rozumiem dlatego, że ona na swój głupi bardzo sposób, co Ty nazywasz intrygami, starała się nadal o jego miłość, a on popłynął za tym co dane.
rozumiesz - był mega bierny??
ona była głupia, nieszczęśliwa, ale próbowała coś zrobić, w bardzo chory sposób, ale dla mnie to nadal była próba zatrzymania jego - paradoksalna, ona w każdym tym kroku, ja dopiero to zakumałam po kolejnym czytaniu, o co jej chodziło, chciała go zatrzymać, choć oczywiście jest też ta kwestia innych uczuć, że chciała się zemścić, ale mścimy się, nienawidzimy mocno, wkurwiamy tylko na osoby mega bliskie najbardziej,
a on już niczego nie próbował.
Przede wszystkim jestem po pierwszym czytaniu, gdybym okiełznała doznania i mysli .. może .. może ..
OdpowiedzUsuńTo on jest biernym uczestnikiem intrygi, tu jest problem wilka.
I prawda,że lepiej się czuję w roli hipotetycznej marionetki niż manipulatorki.
A pamiętasz ten moment gdy on poznał jej prawdziwą miłość poprzez słowa, że kochać o chcieć by druga osoba była szczęśliwa? Manipulacja nad manipulacją, wyrachowana do ostatniej kartki ...
A swoją drogą im miłość silniejsza tym emocje bardziej górą ... rozumiem miotania wszelkie, ale żeby aż tak?;)
ha! no. i nie wiem co powiedzieć:-)
OdpowiedzUsuńrolę sobie przydałyśmy tym razem manipulatorki i marionetki - uważam, że to zabawne zupełnie:-). mam nadzieję, że nie będziesz na mnie za to zła, bo wcale nie sądzę, że to nasze role w ogóle. tylko tu kwestie zdań. a na co dzień to w ogóle ani do mnie ani do Ciebie jak sądzę nie pasujące.
co paradoksalne. ale i śmieszne dla mnie lokalnie.
bo jeśli już to widzę nas, to zupełnie w innych konfiguracjach.
jadę. bo mi się dyskusja włączyła:-).
a i mam zupełnie wolny od wszystkiego wieczór:-) w sensie zajebisty, że nikogo nie ma. tylko ja, moje myśli, jazz, wino. i próbuję też coś innego napisać. prócz tej dyskusji, która też owszem, ważna.!
no to już koniec tej sztuki, to ja już znów zupełnie odwrotnie - to już nie jest żadna manipulacja wg mnie. tylko naprawdę ja to odczytałam tak, że ona zaczyna kumać, co to jest prawdziwa miłość, na której ona się mocno, na swoje własne życzenie, nie, na swoją własną pułapkę złapała, ale jednak się ogarnia, czuję to tak - że dochodzi do tego, no bo pomyśl, gdzie tu jest manipulacja, tu już ona naprawdę nic nie ma do zyskania - ona się naprawdę uczy miłości. że tak, że właśnie tak, dochodzi do wniosku, ze chce, żeby on był szczęśliwy, jednocześnie zostaje z tym wszystkim smutnym w jej życiu. w sensie z niczym. zero miłości. to jest jakaś i kara za manipulacje.
ale tego, czemu się czujesz lepiej w roli marionetki, co Cię też złości, btw, nie kumam.
Niby nic do zyskania nie ma .. ale on innymi oczyma na nią patrzy... czyli dużo zyskuje nic nie tracąc...bo juz wszystko straciła ...
OdpowiedzUsuńI nie złości mnie rola marionetki (hipotetycznej;) - jeśli wybierać bym miała strony - to wolę:)
Niewątpliwie intrygująca Tektonika:)
o kurcze. trudno mi tak na to spojrzeć.
OdpowiedzUsuńże niby jak?
że już wcześniej straciła? wg mnie to było zupełnie odwrotnie - do ostatniego momentu łudziła się, że będzie ta pierwsza miłość ważniejsza.
że to nie może być tak prosto, po to była ta cała intryga, żeby jednak nie.
i próbuję zrozumieć marionetki większy sens, ale nie chcesz tu pomóc:-)
intrygująca. owszem. :-) ja podtrzymuję swoje, że tu jest bardzo dużo treści. :-)
Miłość to wartość sama w sobie, nie wolno wystawiać jej na próbę. Perfidnie i podstępnie - bo nieświadomie pewnie robimy to ciągle:)
UsuńOn już się nastarał, wystarczająco zabiegał ... kilkakrotnie prosząc o rękę - zawsze odrzucony. Pewna kropla przebrała miarę ...
Dzięki za dostarczone treści:)Chętnie pokontynuuję może przy winku jakim?;)
Maski zjawiskowe!
OdpowiedzUsuńa do Shmitt'a czuję się zachęcony :)
( matko, jakie Wy tu strasznie długaśne komentarze piszecie! ;)
Dzięki:)
UsuńPiszę długo, bo odreagowuję uziemienie chorobą Bąbla, Nieznośna - bo już tak ma lubiąc "życie przetwarzać":)
no tak, jeszcze pomyślałam, że to trzeba podkreślić - Manipulacji generalnie mówię stanowcze zdecydowane Nie. i zwalczam.
OdpowiedzUsuńtyle, że w Tektonice nie widzę Manipulacji, tylko sprawdzian. którego w tej formie, żeby była jasność, też nie pochwalam.
ale rozumiem powody.
i sprawdziany inaczej widzę. i gdzie indziej umiejscawiam. co mi nie przeszkadza widzieć tej książeczki jako mocno jednak uniwersalnej.
Dudi,męski by tu się przydał głos po Tektonice:-)Podejmiesz wyzwanie?:-)
OdpowiedzUsuńdyskusje tu się odbywają albowiem na tematy ważne:-)
czemu nie? spróbuję zdobyć w najbliższym czasie :)
Usuńchętnie wyślę/my, zgodnie z naszym przyjętym i uzgodnionym kulturowym obiegowym nurtem, daj tylko skrzynkę pocztową, cokolwiek, gdzie i jak..
OdpowiedzUsuńJestem po lekturze. I nie mogę się wyzbyć uczucia złości. Do nich oboje.
OdpowiedzUsuńDo Niej za manipulacje, niedojrzałość i egoizm. Do Niego za bierność. Za to, że łykał wszystko, jak młody pelikan. Za brak woli walki.
I mam do Nich autentyczny żal, za zaprzepaszczenie uczucia. Uczucia, na które niejedni czekają. Z głupoty. Nie znoszę wszechobecnej głupoty i bezmyślności. I manipulacji, którą "Tektonika uczuć" ocieka. Brzydzę się nią. I myślę, że nic jej nie tłumaczy. Choć wymówek można by szukać. Na próżno jednak, jeśli o mnie chodzi.
I kiedy pomyślę sobie, że wystarczyło szczerze porozmawiać, to szlag mnie trafia.
Ale warto było. Bo ta książka uczy. Pokazuje jak łatwo można się zapętlić. I na pewno jeszcze do niej wrócę. Ale najpierw złość musi minąć.
No ... daje po strunach ... nerwowych;)
UsuńDo poniedziałku ochłoniesz?
Ochłonę :)
OdpowiedzUsuńPodrzucę Ci jego "Małe zbrodnie małżeńskie" - jeszcze większy hardcore :-)
Zabawa na miarę młodzieńczych lat licealnych. Ale co tam. Brniemy. Książkę prawie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńKiedy się ma już trochę życia za sobą myśli się inaczej.
Chory związek, chore relacje. Dekadentyzm. Zarówno Deputowana jak i R są niedojrzali, aby kochać. To co ich łączy nie jest prawdziwą miłością. Prawdziwa miłość nie potrzebuje słów i dowodów. Prawdziwa miłość buduje, uszlachetnia. Oni raczą się słowami, które są puste, nie mają treści, są zwykłymi frazesami. Oboje, Deputowana i R, stylizują się, że przeżywali wielką miłość, ale tej miłości nie było. Balansują. Śmiem twierdzić, że oboje są znudzeni życiem. Ich namiętność seksualna też jest krótkotrwała – zapewniają siebie o wzajemnej miłości, mówią sobie, że się kochają, czują zauroczenie, i wtedy są dobrymi kochankami, ale ich namiętności i nagromadzone emocje nie wystarczają na budowę dojrzałego związku, cień padający na ich związek powoduje, że sex niewiele dla nich znaczył, nie był cementem. Nie ufają samym sobie.
Zarówno Deputowana jak i facet są zawieszeni w próżni, idą donikąd, może jedynie do samo-destrukcji. To nie są charaktery. Deputowana jest okrutną, egoistyczną kobietą niezdolną do miłości. Podsuwanie kochanek facetowi już było w literaturze, ale służyło wyższym celom – aby się rozwijać, a nie aby zadawać sobie bezsensowny ból. Deputowana nie kocha R, kocha własne odbicie w jego oczach, kocha tylko siebie, ale nie jest zdolna zbudować żadnego związku (wcześniejszy też jej nie wyszedł). Jest słaba, niepewna siebie. Kiedy jej własne odbicie blednie w oczach R, pragnie słownego poparcia, potwierdzenia miłości. Nie wierzy więc w jego miłość. Dlaczego? Bo może ich miłość oparta była tylko na słowach i wyznaniach? A miłość przecież nie wymaga słów, miłość się czuje, miłością się oddycha. Deputowana nie szanuje innych ludzi, nie liczy się z nimi. Egoistycznie zaburza spokój dwóch kobiet, wykorzystuje ich trudną sytuację pragnąc osiągnąć własny enigmatyczny cel. Nadużywa możliwości zawodowe. Jest nieszczera wobec matki, wobec R. Właściwie niszczy R, swoją intrygą uwadatnia jedo powierzcjhowność. Nie jest wart kochania. Nie doczytałam jeszcze do końca, nie wiem więc jaką rolę odgrywa matka w zakończeniu. Ale dla mnie jest powierzchowną kobietą, infantylną.
R jest słabym człowiekiem. Przypomina mi rosyjskich bohaterów literackich. Nie jest zdolny do dojrzałej miłości, w ogóle nie wie co to jest miłość. Jest jak słaba gałązka na wietrze – w którą stronę wiatr zawieje w tę się odwraca. Pociąga go jedynie niedostępność kobiet – Deputowanej i E.
Miłości nie można sprawdzać i próbować -czy on/ona mnie kocha - to nie zupa pomidorowa. Nad miłością lepiej się zastanowić – czy on/ona mnie kocha? Czy nadal jesteśmy dla siebie bardzo cenni?
Wielkomiejska - reaktywacja! Tak się cieszę ...
OdpowiedzUsuńTu Ci zdradzę, że matka jest tylko jedna;)
Tu .. nie skończy dobrze - co generalnie nie wpływa na rozwój jakikolwiek obydwojga, raczej śmierć wykorzystana perfidnie.
Kawał, rzecz jasna:
- Jasiu podaj dwie flaszki z lodówki!
- Matka! Jest tylko jedna!
Tak ... dla rozluźnienia atmosfery towarzyszącej "Tektonice";)