Trafiłam tu, w celebrację domowych czynności, powrót do regularnej jogi, możliwość "bywania" na warsztatach i szkoleniach niedostępnych dla pracujących w przyzwoitych godzinach. Odzyskałam CZAS ale wraz z nim niepokój, by czasu tego nie marnować. Właśnie teraz. Tym bardziej teraz.
Jestem zaskoczona faktem, że przestałam czekać ... na wieczór ... weekend czy wakacje. Ważna stała się każda godzina. I w zasadzie nie robiąc nic szczególnie ważnego czuję, że wszystko co robię jest ważne.
I też nijak mi o tym pisać, bo i stan to mój mega odmienny ... a i sama się jeszcze z nim nie oswoiłam;-)
Bo pisać o tym, że jest dobrze i gdy jest dobrze ... potrafi tylko Dudi ;)
Jest dobrze.
Z większych sukcesów: opanowałam do perfekcji sztukę wypieku szarlotki vel jabłecznika i ogarnęłam się w kreacji głębi ostrości.
I jedyne na co spokojnie czekam, to rozwój wydarzeń:)
hehe - "tu i teraz" w całej rozciągłości ;)
OdpowiedzUsuńSerio? TO "TO"????:)
UsuńSuper!
Zaintrygowałaś mnie.
OdpowiedzUsuńRównież czekam na rozwój wydarzeń ;-)
I pław się w tym swoim "tu i teraz" do oporu.
Na zdrowie!
;-)