niedziela, 5 sierpnia 2012

Powrót.

w realia okazał się trudniejszy niż zwykle, wakacje zaś - przyjemniejsze niż przypuszczałam.

Bo można snuć obaw wiele, oferując wakacje na łódce ... trzy i sześciolatkowi o dość żywiołowym usposobieniu ... zamiennie energią się ładujących w rzeczy samej.                                                
Można
to i snułam.                                                                                                                                                                                                   
Zapomniałam już, że pływają psy ... koty ... kilkumiesięczne dzieci. No zapomniałam.
                                                                         
A oni świetnie bawili się i wiadrem, i wodą, i wiadrem z wodą, i liny  wybieraniem, i zasiedlaniem gniazd i innych dziupli pod pokładem...
Zabawę przednią czynili z tego, co tam pod ręką. Nie zanudzali ni nas ni siebie a i chwilę wytchnienia czasem darując;)
I wspólnie zdobyliśmy na nowo północne Mazury.
I wiemy już.
Porzucamy kurorty ciepłe i bezpieczne. Żegnamy zorganizowaną turystykę.

I sushi pierwszy raz w życiu zrobiłam. W Kietlicach tuż przy pomoście;). Zdjęcie jest acz paskudne... musicie wierzyć na słowo. M. zawijał, zmotywowany Nieznośnej słowem przytoczonym, że faceci to najlepiej zawijają.
W zestaw startowy zaopatrzona byłam zamierzenie... jedynie węgorza lokalnie zakupiliśmy i warzywo jakieś.
Dwa baniaki wody na ryżu mycie i mały niewypał - brak sosu sojowego. 
Ale co tam. Smakowało. Tymon przebudzony oczy przetarł... załadował kilka kawałków, że dobra ta suszi powiedział. Wystarczy:)

I co chyba najważniejsze.
Kilka spotkań z ciekawymi ludźmi. Kilka miłych wieczorów. Kilka relacji z przyszłością ... mam nadzieję:)







--------------------------------------------------
Podczas zwiedzania mrocznej jaskini Galindów gdzie wiało grozą niebywale;) ... dopadł nas chłopiec, który wypatrzył w ciemności Jaśkową koszulką ze Złomkiem;)
Co tam tajemnice podziemnych pieczar;)


6 komentarzy:

  1. - Gotowałaś?
    - Nie, skąd!

    W sumie racja, sushi się nie gotuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tam, oj tam - dawaj to zdjęcie !

    po całym popołudniu spędzonym na kajakach zazdroszczę łódki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę, by czar prysł na widok owej sushi, rozłożonej na szaroburej desce pod szaroburym niebem:)
      Kajaki??? Jeszcze nie próbowałam ... chyba nielekka zabawa?

      Usuń
    2. na początku nielekka, a później idzie się przyzwyczaić :)

      Usuń
  3. Sushi w Kietlicach przy pomoście to zasługuje na najwyższe uznanie! jestem pod wrażeniem, ba.nawet trudno to sobie wyobrażam, a chętnie bym zobaczyła jak to się robi. w takich warunkach.
    i fajnie, że udany urlop. jak sobie oglądałam te łódkowe rodziny to myślałam o Tobie i o tym, że to bardzo fajnie wygląda. tak beznapinkowo. podoba mi się, ale tylko z pozycji obserwatora i czytacza.
    mogę tylko zaświadczyć, że kurorty ciepłe i bezpieczne to w ogóle nie jest fun. przy jakimkolwiek dowolnym ale wolnym, przez siebie organizowanym wypoczynku. nawet nie biorąc pod uwagę obecnej lawiny bankructwa biur podróży.

    OdpowiedzUsuń